Zarówno w biznesie, jak i poza nim, może się to zdarzyć każdemu. Na początku marca oficjalnie ogłosiłem roszczenie o lokal. Ktoś odpowiedział, ale nie wiedziałem, że to najprawdopodobniej co najmniej kaprys żartownisia, a nawet w najlepszym przypadku. Co właściwie się stało?
Jak pisałem wyżej, pan, nazwijmy go właściciel, odpowiedział na moją prośbę, mówiąc, że zapoznał się z moją prośbą i że ma do wynajęcia lub ewentualnego kupna teren byłego warsztatu samochodowego w Vělopolí. Osiemdziesiąt metrów kwadratowych, z przejściem dla mniejszych samochodów, prąd, ogrzewanie. Zaoferował mi to wszystko za cztery tysiące pięćset koron plus energię. Wszystko wyglądało dobrze, odbyliśmy normalną rozmowę, w wyniku której ustaliliśmy, że skontaktuje się ze mną i ustalimy termin, kiedy przyjadę obejrzeć lokal. Zaproponował, abym zabrał ze sobą osobę, która sprawdzi wszystko wizualnie, na co się zgodziłem. Jak na razie dobrze. Ale Pan nie powołał pierwszego tygodnia, drugiego tygodnia, więc zacząłem mu o tym przypominać. Nadal nie odpowiadał, ale czytał moje wiadomości. Ale w piątek nastąpił przełom. Miły pan nagle zniknął z portalu społecznościowego. I to zaczęło robić się dziwne. Skontaktowałem się więc z burmistrzem Vělopolí i ku mojemu wielkiemu zdziwieniu powiedział mi, że mężczyzna pod nazwiskiem, pod którym się pojawia, nie jest obywatelem Vělopolí, co więcej, nikt go nawet nie znał, ale co więcej, teraz nastąpił szok. We wsi nigdy nie było oficjalnego ani nieoficjalnego warsztatu samochodowego. Więc wracam do początku. Moje jedyne pytanie bez odpowiedzi brzmi: dlaczego? Dlaczego ktoś musiał założyć konto w sieci społecznościowej wyłącznie w celu zrobienia sobie zdjęcia i niepotrzebnego spowolnienia całego mojego projektu? W końcu minie trochę czasu, zanim dana osoba utworzy takie konto. Nie wiem, ale wolałbym ten czas poświęcić na coś bardziej pożytecznego niż celowe zakładanie takich kont, bo jedyne, co z tego wyciągnie, to mój numer telefonu.