Rubryki
Serce niewidomego Škodováka - blog

Samochody to moje lekarstwo

Czasami szczęście chce tylko ciebie. I w momencie, gdy człowiek już myśli, że go unika, przychodzi coś, czego się nie spodziewał. I tak też było w moim przypadku. Dzięki przypadkowi i mojej pasji do zabytkowych pojazdów Škody mogę nie tylko marzyć, ale także żyć swoim marzeniem.

Przez siedem lat pracy w firmie, w której pracuję na umowę o pracę, co oczywiście odpowiada również wynagrodzeniu, udało mi się odłożyć kwotę, za którą myślałem, że kupię moją ulubioną Škodę za sto dwadzieścia. Ale nie chciałem kupować królika w worku, więc zwróciłem się z obawą do członków grupy fanów Skody na Facebooku. Dlaczego z troską? Poszedłem na targ ze skórą. Niewidomy chce starą Skodę. Bardziej prawdopodobne było, że zostanę wyśmiany lub nazwany oszustem, ponieważ dość często spotykam się z tym w moim hobby ze względu na wadę wzroku. Ale nie miałem pojęcia, co mam zrobić z moim pytaniem. Żadnych kpin, szyderstw ani obelg, wręcz przeciwnie. Zostałem ciepło przyjęty w społeczności, która liczyła wówczas około 12000 10 osób. Ale moje zainteresowanie Škodovką obudziło kilka osób do czegoś, o czym nigdy bym nie śnił. Chociaż napisałem, że mam pieniądze na sto dwadzieścia, to i tak postanowili dorzucić trochę pieniędzy. Pierwotny żart polegał na tym, że każdy, kto otrzymał zaproszenie, wysyłał 10 CZK, i to się naprawdę przyjęło. Ale praktycznie nikt nie przysyłał XNUMX koron, kwoty zaczynały się od stu koron, ale niektórzy wrzucali po kilka tysięcy.

W końcu kupiłem Skodę. To mogło zakończyć wszystko, ale dzięki społeczności Škodovkar mój własny budżet nie ucierpiał w żaden znaczący sposób. Tak, za resztę pieniędzy mógłbym naprawić swoją sto dwadzieścia, którą pierwsi właściciele nazwali Milena (niestety już nie żyją), ma kilka rys na zewnątrz, ale ja nie uważam za niezwykle potrzebne jeszcze ich naprawę, więc zdecydowałem, że jeszcze spróbuję zajrzeć do mojej drugiej najpopularniejszej Skody po setce. I miałem szczęście. Zarówno dla pięknego auta jak i dla żyjącego jeszcze pierwszego właściciela. Chociaż początkowo chciałem mieć XNUMX-tkę pierwszej generacji z wyciągniętymi korbami, ale jest to praktycznie niemożliwe, aby dostać ją za rozsądne pieniądze.

Więc wynająłem garaż, trzymałem w nim jeden samochód i pozwalałem drugiemu mnie wozić. Budżet jednak nie został jeszcze do końca wykorzystany, więc naprawiłem kilka dolegliwości na sto dwadzieścia, wnętrze, czyli właściwie wygląd zewnętrzny, zostawiłem w spokoju, skupiłem się na części zmotoryzowanej. Ale jednocześnie przyszło mi do głowy, że mam dwa zabytkowe pojazdy i piwnicę pełną różnych części, od świateł po koła z tarczami. Nawet nie pamiętam, kto dał mi wszystko. Zacząłem więc planować małą wystawę, którą nazwałem Touch the Transport.

I właśnie dzięki tej ekspozycji udało mi się zdobyć jeszcze jeden pojazd. Przyszedłem do niego ślepy na skrzypce, dosłownie. Z całego serca dziękuję jego byłemu właścicielowi, bo Favorit trafił do mnie przez niesamowity przypadek. Pierwotnie nie planowałem w ogóle wprowadzać Favority do salonu, był to już dla mnie za nowy samochód - właściwie w ogóle nie planowałem innego auta, bo budżet się wyczerpał, ale kiedy pokazali mi go, prawie natychmiast zmieniłem zdanie i był mój.

Więc nawet jako osoba niewidoma mam małą flotę samochodów i wielkie plany, jak nimi zarządzać. I choć może to niewiarygodne, samochody są dla mnie najlepszym lekarstwem ze względu na mój stan zdrowia. Może i wyglądam jak głupiec, kiedy idę do samochodu, żeby puścić audiobooka, ale uczucie trzymania kierownicy, czy odchylenia się jak w domu w salonie i niemuszenia niczym, kiedy słyszysz tylko audiobooka a ludzie wokół Ciebie są po prostu bezcenni. A jeśli zdarzy mi się wyjść na zakupy lub do lekarza, zawsze znajdzie się ktoś, kto zawiezie mnie moim własnym samochodem. Czasami jest to sto dwadzieścia, innym razem sto lub Faworyt, ale jest to naprawdę nie do opisania uczucie radości i szczęścia. Ze względu na moją ekspozycję nauczyłem się nawet, jak tworzyć filmy, które publikuję na moim kanale YouTube. Co prawda tam głównie daję starty, bo jako niewidomy niewiele mogę, ale w ostatnich miesiącach bawię się też podcastami, które cieszą się dużą popularnością zwłaszcza wśród niewidomych fanów motoryzacji i ku mojemu zdumieniu tam jest ich całkiem sporo.

I stąd moje nowe motto. „Nie widzenie i życie na pełnych obrotach nie jest wykluczone. A jeśli kiedykolwiek będę musiał zdjąć nogę z gazu, naprawdę tego nienawidzę!” Szkoda tylko, że wielu ludzi zazdrości mi szczęścia.

Napisz komentarz

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do ograniczania spamu. Zobacz jak przetwarzamy Twoje dane z komentarzy..

Translate »